Myślałyśmy o podsumowaniu roku. O opisaniu ile kolorów i fasonów udało nam się wprowadzić. Ale wobec wydarzeń mijającego roku, uznałyśmy takie podsumowania za bezsensowne. Mamy za to inne. Takie, które czujemy, że jesteśmy Wam winne. To nie jest raport, opowieść wigilijna, ani historia z cyklu żyli długo i szczęśliwie.

Po dwóch latach przyszedł moment, kiedy już było u nas na tyle stabilnie, że nie musiałyśmy odkładać dwa miesiące na jedną belkę dzianiny, a faktury ze szwalni mogłyśmy płacić wyjątkowo przed terminem i nie na raty. Uznałyśmy zatem, że oto nadeszła pora co by twardą nogą i z przytupem wejść na rynek. W międzyczasie dostałyśmy propozycję współpracy z dwoma butikami w Norwegi – ‘No ale przecież nie wyślemy im po pięć sukienek, bo to wstyd.’ Pomyślałyśmy wnet o inwestorze, a on pomyślał o nas. Miało być jak w filmach: romantycznie, kolorowo i z happy endem. Ogólne zapisy umowy. My miałyśmy robić swoje z takim samym zapałem i entuzjazmem, tyle że mając do dyspozycji większy budżet. Większa kasa, to przecież większe możliwości myślałyśmy. Kto nas zna, ten wie, że z prawdziwym biznesem to my tyle wspólnego, co historyk sztuki z logarytmami. Robimy to, co czujemy i tak, jak czujemy. I nikomu nic do tego. A jednak. Zaczęło się od decydowania o modelach: co szyć, czego nie szyć. No nie czułyśmy koloru jarzębinowego. Nie po drodze nam było robić sesje z profesjonalnymi modelkami w studio, przy sztucznym świetle, na białym tle, w opcji przód/tył/bok. To nie był tyszert. To nie byłyśmy my. Była też wyraźna sugestia, żeby energię, którą wkładamy w wymianę mali z dziewczynami zamienić na kontaktowanie się z redaktorkami kolorowych gazet ‘bo to bardziej opłacalne jest’. I było tych pomysłów – różnych od naszych wizji – tyle, że w którymś momencie miałyśmy najzwyczajniej w świecie dość. Czułyśmy się źle na samą myśl o robieniu czegoś wbrew sobie. ‘Komunikacja w social media ma przejść z poziomu koleżeńskiego na profesjonalny i zaplanowany’. To nas ostatecznie zabiło i skłoniło do zerwania czule pielęgnowanych lokat w celu pozbycia się tego, kto miał sprawić, że nasza marka dostanie skrzydeł i zdobędzie obce lądy. I obudziłyśmy się w czerwcowy poranek w połowie roku z takim poczuciem, że nie mamy siły iść dalej. Bo kto tak naprawdę ma racje? I dlaczego upieramy się przy swoim, skoro doradza nam ktoś, kto osiągnął sukces w szeroko rozumianym biznesie? A może te wszystkie strategie, analizy sprzedaży i adwordsy otworzą nam drogę do lepszego? Zaczęłyśmy szukać odpowiedzi: Szyjcie mniej sukienek, a więcej bluzek/Szyjcie mniej bluzek, a wiecej sukienek/Bardziej przejrzysta strona/Mniej modeli/Więcej modeli i więcej kolorów/Google AdWords/Targi, jedźcie na targi/Mniej postów/Lepsze targetowanie. Im więcej zadałyśmy pytań, tym mniej byłyśmy pewne tego, co robimy. A skoro nie wiemy co i jak chcemy robić, to chyba przyszedł czas, żeby zakończyć tę przygodę. Czułyśmy w kościach zbliżający się koniec. Dałyśmy więc sobie dwa ciche miesiące, żeby pogodzić się z tym faktem. One totalnie nas zmieniły. To była taka pustka, której niczym nie dało się wypełnić. Na samą myśl, że już nigdy nie ruszymy na sesje za dwudziestoma wieszakami w jednej ręce i 11 parami butów w drugiej, gdzie będzie na nas czekać Ewa z aparatem, Marta z zestawem pędzli i jakaś inspirująca dziewczyna, robiło nam się słabo. Zrozumiałyśmy, że lepiej mniej, powoli, ale w zgodzie ze sobą. Doszło do nas, że jeśli coś robimy po swojemu, to to jest dobre, bo jest nasze. Zaakceptowałyśmy fakt, że nigdy nie będziemy jak sieciówki (zawsze na czas z kolekcją, z ofertą szalonych wyprzedaży, z pełnym asortymentem). Pogodziłyśmy się z tym, że czasem trzeba będzie trochę odpuścić, bo dziecko chore i potrzebuje mamy na sto procent. Uznałyśmy, że tyszert – jak nasze życie bez udawania – nie jest idealny. I niech tak zostanie. Wróciłyśmy. I to była najlepsza decyzja roku.

Nie oglądajcie się na innych. Róbcie swoje i po swojemu. I pamiętajcie, że czasem warto zrobić sobie przerwę, żeby zatęsknić i zrozumieć jak bardzo coś jest ważne.

One reply on “LOVE STORY

  • Kamila

    Strasznie mądre z Was kobiety. Cudownie czytać takie teksty :) Życzę Wam wszystkiego najlepszego, i liczę że będzie szło coraz lepiej :)

    Odpowiedz

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *