Życie jest sztuką wyboru. Miałyśmy w pierwszym roku naszych tekstylnych poczynań taki etap, że chciałyśmy wejść szturmem i rozpychając się łokciami do wszystkich multibrandów, które miały to, czego nie miałyśmy my – nośne kampanie i działania z dużym rozmachem. Zacząć swoją karierę jak każda szanujaca się marka – od sesji na białym tle, od blichtru kolorowych magazynów i w stylu komunikacyjnym musisztomieć. Klasyk. Co tu dużo mówić, multibrandy nas nie chciały, a w uzasadnieniach odmowy przyjęcia w ich wysokie progi stażystka na stanowisku junior brand assistant fashion PR manager pisała uprzejmie – ‘marka nie odróżnia się, zarówno w zakresie projektów, jak i w komunikacji, od innych tego typu, więc z uwagi na wysoki poziom estetyki, który chcemy utrzymać, nie zdecydujemy się na podjecie współpracy’. Wtedy trochę bolało, bo to tak, jakby ktoś na starcie podstawił nam nogę i jeszcze kopnął w kostkę. Dziś, z perspektywy czasu – cieszy, bo dzięki temu odnalazłyśmy w sobie siłę pójścia własną drogą i na własnych zasadach. Fakt, że była właściwa pokazują od dłuższego czasu natrętne prośby od tych właśnie multibrandów, które nam kiedyś mówiły nie, aby aktualnie zasilić ich progi. Z dziś fragment maila od jednego potentata: ‘Od kliku miesięcy obserwujemy rozwój marki, zarówno w obarze unikatowych projektów, jak i jakości ich prezentacji. Zapraszam do współpracy na warunkach określonych w załączonej umowie. ‘ Mamy tę przyjemność odmówić z niekłamaną satysfakcją. Powód jest jeden. Nawet jeśli taka współpraca generuje większą sprzedaż i rozpoznawalność, to jednak nie chcemy pokazywać ubrań wyrwanych z naszego kontekstu, na tle innych i tonie komunikacyjnym wszystkich. Chcemy nadal iść własną drogą i wyznaczać swoje standardy – komunikacji, kontaktów i obsługi. Bez telewizji, bez kolorowej prasy, bez szalonych wyprzedaży. Za to z pełnym zaangażowaniem i oddaniem dla niezwykłych dziewczyn.