#weloveourjob

Miniony rok był jak jazda na rollercoaster bez trzymanki, trzy skoki na głęboką wodę, nadmiar kawy, pełnia szczęścia i niedomiar snu. Przypadkiem pobiliśmy rekordy zrealizowanych z sukcesem zamówień, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Mamy w sobie dużo pokory wobec tego, co się dzieje. Momentami przerastało nas zainteresowanie i oficjalnie przepraszamy za zdublowane paczki oraz te, które zablokowały się na sortowni i dotarły z poślizgiem. Nasza praca to też wypadowa pracy innych np. przewoźnika. Dlatego całokształt, który wymyka się nam spod kontroli i nie jest zależny od nas, budzi bunt. Uczymy się odporności na czynniki zewnętrzne (przemilczymy z troski o dobre samopoczucie) i oficjalnie dziękujemy za fale wsparcia, która nas zalewa, podnosi i uszczęśliwia. Zmiany przyjdą, ale chcemy się na nie przygotować, bo dwa razy w tym roku boleśnie się przekonaliśmy, że szybko nie znaczy dobrze. Dziś wiemy jedno: obsługa klienta to najtrudniejsza rzecz z jaką przyszło się nam zmierzyć. To jest spotkanie osób, z których każda ma inne doświadczenia, inne podejście do życia, inne oczekiwania i co innego ją danego dnia zdenerwowało lub zasmuciło. Mamy tu dużo wyrozumiałości i oczekujemy tego samego, bo zarówno kurier, jak i dziewczyna, która czeka na sukienkę, a którą wspomniany kurier zostawił bez słowa u sąsiadki, mogli mieć gorszy dzień. Naszym punktem wyjścia jest to, aby wykonywać swoją prace jak najlepiej, ale też z przestrzenią na błędy i na ich naprawianie. Nie ma ideałów, ale bycie nieidealnym nie wyklucza bycia profesjonalnym. A z kolei profesjonalizm w naszym rozumieniu to wyrozumiałość i dialog. Jeśli ktoś chce szybko, anonimowo i na jeden sezon, to nie u nas. Nigdy nie będziemy działać masowo, więc nie będziemy mieć jak sieciówki obsługi z infolinia 24h. Ale za to będziemy mieć jakość. Nie zrezygnujemy z szycia w małych i rodzinnych szwalniach, z robionej w Polsce bawełny, na rzecz zasięgów i taniej wiskozy. Nadal zamierzamy robić nici na zamówienie w polskich fabrykach, zamiast na szybko kupować chińskie odpowiedniki zalewające hurtownie pasmanteryjne. Wciąż mamy dystans do kolorowych magazynów i czas poświęcony na redagowanie informacji prasowych, wolimy poświęcić na odręcznie wypisywanie kartek do każdej paczki. Na to, co dobre trzeba poczekać. Ale zwykle warto.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *