Był taki moment w naszej tyszertowej historii, że przycichłyśmy na chwilę. Nawet nie przycichłyśmy, bo to było niemal trzymiesięczne permanentne i niezapowiedziane milczenie, które raczej nie zwiastowało niczego dobrego. Gdybyśmy miały pokusić się o definicje roboczą, można to nazwać depresją poznawczą. Ale nie jest to diagnoza specjalisty, więc nie ma co się przywiązywać. Przyszedł moment, że poczułyśmy, iż to, co robimy wypadałoby robić nieco profesjonalniej. Jest ok. – pomyślałyśmy, więc fajnie by robić to jeszcze lepiej. Na branżowe kursy nie miałyśmy czasu, więc zaczęłyśmy się zagłębiać w literature fachową, zamieniając tym samym książki do poduszki z gatunku obyczajowych na te poradnikowe (typu storytelling w praktyce, branding w teorii). Z wypiekami na twarzy przewertowałyśmy niemal wszystkie dostępne na polskim rynku pozycje w ww. temacie, a nawet pokusiłyśmy się o zagraniczne wydania wierząc, że znajdziemy tam recepte na lepsze życie. I nas dopadło. Poczucie, że robimy wszystko nie tak. Bo w każdej książce o tym, że bez strategii się nie da. Po prostu się nie da. Z nadzieją (nadzieja umiera ostatnia) umówiłyśmy się zatem na poradnikowe spotkanie z jedną z najbardziej szanowanych PR Girl polskiej mody, co by odczarowała tę gorycz konieczności myślenia o strategiach i odwołała powszechne rady planowania w marcu bożonarodzeniowych kampanii. I chociaż sugestie pani w ołówkowej spódnicy z wysokim stanem i dopiętej na ostatni guzik białej koszuli, były rzeczowe, to ocena stanu faktycznego mało budująca. O ten profesjonalizm się rozchodzi właśnie. Przechodząc do szczegółów: podobno nie pisze takich postów; że krótko ma być, a najlepiej regularnie: poniedziałek, środa i jakiś lżejszy przed weekendem, w piątek. Bez spontanicznych porywów. Zdjęcia spójne, mówiące językiem marki. Analiza SWOT wypisana na dłoni. Oczy szeroko otwarte na działania konkurencji. Brak analiz i strategi powoduje rozmycie się wizji, misji i wartości – podsumowała spokojnym głosem. A co jeśli chcemy po prostu szyć dobre ubrania dla fajnych dziewczyn bez strategicznie zaplanowanej komunikacji? – w głowach rozbrzmiewało nam to pytanie. Nie będziemy w to brnąć, bo nie mamy marketingowego wykształcenia, ale ostatnie dni pokazały nam coś, o czym nikt nie powiedział nam w kontekście budowania marki właśnie. Było to tak, że pakując przedweekendowe zamówienia okazało się, że realizacja dwóch jest niemożliwa. Obiecałyśmy coś komuś z poprzedniej kolekcji, miało być, ale nie było, chociaż byłyśmy pewne, że jest. Dałyśmy ciała po całości. Myślałyśmy jak wyjść z tego z twarzą i co by nam w tej sytuacji doradziła ładna pani. W końcu powiedziałyśmy jak jest: szczerze i przyznając się z pokorą do własnego niedopatrzenia oraz proponując w zamian coś innego plus rekompensatę. W odpowiedzi spotkałyśmy się z takim zrozumieniem, że nie miałyśmy grama wątpliwości, że to właśnie prawda jest kluczem. Właściwa droga do budowania czegokolwiek nie prowadzi przez przemyślane strategie, ale przez autentyczność. Niby nie jest to odkrywcze, ale jakość naszego życia wzrosła ze świadomością, że jeśli coś będziemy robić szczerze i prawdziwie, to będzie to miało sens i przyszłość. Na strategie przyjdzie czas – kiedyś napiszemy taką książkę. A dziś tyle, że praktykowanie tej zasady w codziennych relacjach, okazuje się być strzałem w dychę.